(z góry też przepraszam za chaotyczność wszechobecną w notce)
-
na początku gotujemy smoczki, pierzemy każdą zabawkę w hipoalergicznym proszku,
wyparzamy/ sterylizujemy co się da!
w między czasie powtarzamy sobie, że dziecko nie może być wychowywane w dmuchanej bańce...
gdy smoczek z paszczy wypadnie, wyląduje na sekund 3 na podłodze jest panika!
przypomina mi się jak kiedyś znajoma
( E. już któryś raz o Tobie wspominam, ale jakby nie patrzeć w wielu sytuacjach jesteś obecna,
a i tak staram się nie dzwonić za często i głowy nie zawracać)
w takiej sytuacji podniosła smoka i zapytała
"woda, wrzątek czy może spirytus?!"
nie potrzebuje komentarza- idealne!
Łucji w 'specjalnym' proszku przestałam prać jakoś w połowie 4mż
nie mam pamiętniku zapisana kiedy odpuściłam zabawkom,
ale pamiętam jak na molo w Sopocie upadł ulubiony misiek
i co teraz?! no ale to skrajny przypadek...
jak Lu zaczęła się przemieszczać zarzekałam się, ze CODZIENNIE będę podłogę myła
( Pan Tata mnie od razu wyśmiał, no i miał rację po 3 dniach mi się znudziło)
-
obecnie...
spodnie w ziemi- bo wczoraj z wujkiem kończyła sadzenie kabaczków
czarny sweterek ozdobiony kocią sierścią- już pisałam że lubi się do miłych rzeczy przytulać,
obecnie na tapecie jest kot
właśnie! zwierzęta!
ja całe życie wychowana z kotami i psami, od małego...
przytulałam, całowałam, razem spaliśmy etc
zero alergii, toxoplazmozy tez nigdy o dziwo nie miałam
no ale jest Pan Tata, który ma swoje zdanie w tej sprawie i muszę je szanować!
dlatego też zwierz póki co tylko sąsiedzki i wstęp jako jedyny ma na taras
ale i tak do końca nie wiem jaki ma stosunek do wędrujące do buzi łapki Luśki
zaraz po tym jak wyrwała kotu garść sierści ( jak tak pod pachę biorę i do łazienki)
-
moje e-Przyjaciółki zawsze mówiły/ pisały
że nigdy nie widziały Lu brudnej, w pogniecionym stroju w tzw 'nieogarze'
prosiły o 'brudne' zdjęcia,
nie miałam takich, bo dopóki Lusia nie zaczęła jeść brudzących rzeczy, nie wywracała się na trawie czy ziemi to zawsze wyglądała nienaganie
ale te czasy się skończyły.
teraz zdjęcia staram się robić
( przy mobilnym, powiedzmy samodzielnym dziecku,
niemożliwe jest aby ją ustawić gdzieś, gdy nie chodziła było 100 x prościej)
jak tylko zostanie przebrana z piżamy w przygotowany zestaw
ale nie jest to jedyny, przebieram ją często,
dziś np. ( niech policzę) 6 razy licząc już wieczorną piżamę
a powodem jest zalana wodą koszulka, samokarmienie słoiczkiem z musem jabłkowym itd
(NIE PRZEBIERAM JEJ SPECJALNIE DO ZDJĘĆ!)
-
że nigdy nie widziały Lu brudnej, w pogniecionym stroju w tzw 'nieogarze'
prosiły o 'brudne' zdjęcia,
nie miałam takich, bo dopóki Lusia nie zaczęła jeść brudzących rzeczy, nie wywracała się na trawie czy ziemi to zawsze wyglądała nienaganie
ale te czasy się skończyły.
teraz zdjęcia staram się robić
( przy mobilnym, powiedzmy samodzielnym dziecku,
niemożliwe jest aby ją ustawić gdzieś, gdy nie chodziła było 100 x prościej)
jak tylko zostanie przebrana z piżamy w przygotowany zestaw
ale nie jest to jedyny, przebieram ją często,
dziś np. ( niech policzę) 6 razy licząc już wieczorną piżamę
a powodem jest zalana wodą koszulka, samokarmienie słoiczkiem z musem jabłkowym itd
(NIE PRZEBIERAM JEJ SPECJALNIE DO ZDJĘĆ!)
-
moje (nie) ulubione PLAMY...
te czerwone- truskawki, babcia kupiła więc trzeba było dać na spróbowanie
szkoda tylko, że akurat miała na sobie ten tiszert
czarne/ brązowe- banan! chyba najgorsze do pozbycia...
pomarańczowe- po cytrusach, 80% ciuchów Łucji jest w pomarańczowe/ żółte plamy
nasza pralka sobie z nimi nie radzi, mimo 2dniowego namaczania w odplamiaczu i innym zabiegom- nie działa!
ale tu wkracza Babcia B, czarodziejka jej nawet zaschnięta plama z buraków na kolorowej bluzce znika bez śladu
od dziś plamami się przejmować nie muszę:)
i wracając do smoczków, wyparzane ( przelewane wrzątkiem) 'od święta'
dziś na małym meetingu w fioletowym smoczku 'zasmakował' L.
potem F. odkrył po niemal roku do czego to służy
na koniec P. mały kradziej pokazała mi że da się ssać go na kilka różnych sposobów:)
do domu wrócić jakoś trzeba, wrzącej wody w pobliżu nie ma więc
fioletowy 'dydol' po przejściach wylądował w drącej się Łucjowej paszczy
sami swoi!
Ja nie wyparzałam, bo smoczków nie używałam :D ubranek w specjalnym proszku nigdy nie prałam, zabawki przestałam czyścic i już nie przejmuje się jak coś spadnie, nie rażą mnie też plamy na ubraniach, ba nawet pozwalam dziecku grzebać w misce psa - raz nawet ukradkiem zjadła sucha karmę, ale chyba jej nie smakowało :D Sterylności unikam, a kiedy jest brudna uśmiech ma wielki..
OdpowiedzUsuńWracając do Łucji słodko wygląda taka umorusana :D
Świetny post, a zdjęcia bezcenne ;-) dziecko musi się ubrudzić, tak trzymac :)))
OdpowiedzUsuńTo i tak nic w porównaniu do N. buszującej po balkonie, na którym deszcz wymieszał sie z kurzem i sadzą z komina :D
OdpowiedzUsuńPilnie potrzebny kontakt do Babci B. lub jej recepty na plamy - głównie z pomidorów i Kubusia!!!
OdpowiedzUsuń...
Na szczęście nigdy nie miałam bzika na punkcie sterylnego wychowania. Od początku praktycznie butelki wyparzałam maks raz dziennie, od 3 miesiąca po prostu myję w zmywarce, choć teraz to już tylko niekapek, bo z butli W. już nie pije. Smoczek jak upadł w domu na podłogę to w miarę spokojnie, a z upływem czasu w ogóle bezstresowo mógł być spokojnie do buzi z powrotem włożony. Teraz , że spodnie brudne to już standard , jedyne o co jeszcze drżę, to gdy dziecię moje po kostce brukowej uparcie chce iść "siama" ....
Ja tam wyparzałam tylko raz, gdy rzeczy były nowe :P
OdpowiedzUsuńFull of i makaron - :)))
OdpowiedzUsuńostatnia stylówka też boska i te pulchniutkie, przesłodkie nóżki!
Brudne dziecko to szczęśliwe dziecko, też przestaliśmy chuchać i dmuchać... A na początku ładnie wyprane, w specjalnym płynie namoczone, wyprasowane, równiutko poukładane, śliniak do każdego karmienia- nie ważne, że to tylko mleko. I nasz tata Jot. mógłby tak do dzisiaj, ale ja już nie. Co w rękę to w rękę, co w rękaw to wiadomo. I dobrze, dziecka nie krzywdzę, chorób od tego też nie łapie! ;)
OdpowiedzUsuńPrzesliczna nawet cala w jedzonku :-)
OdpowiedzUsuńU nas było bardzo podobnie;)) Na początku wszystko jak najbardziej sterylnie, wszystko wiecznie myte, wyparzane, prasowane, a teraz Majka nieraz chodzi tak umorusana, że kiedykolwiek wcześniej byłoby to dla mnie do pomyślenia:))
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu do Ciebie przez przypadek i zdecydowanie Twój blog mnie urzekł:)) Przepiękną masz córeczkę, a i Wasze stylizacje robią wrażenie:))Pozdrawiam ciepło:)
http://www.chwile-niezapomniane.pl/
Witamy, i dziękujemy za miłe słowa, oczywiście zapraszamy częściej.
UsuńJak tylko znajdę CHWILĘ to wpadnę i ja z odwiedzinami ;)
pozdrawiamy
Chyba kazda mama pierwszego dziecka (przy drugim jest juz inaczej) dba o wszytkie doskonalosci i niedociaglosci. Aby bylo czysto, sterylnie, bezpiecznie.... nadchodzi jednak taki dzien, ze prawie kazda matka tego pierwszego dziecka mowi dosc! ... i zycie toczy sie nadal :))))))
OdpowiedzUsuńLulu do twarzy nawet z plamami :)
Dobry rodzic ma
OdpowiedzUsuńKlejaca podłogę
Brudna podłogę
I szczęśliwe dziecko ;)
Samo życie ja tez przerabiałam te etapy prania prasowania , parzenia zabawek ... Chyba jak każdy
Hehe jak Jaś przesiadl sie na podłogę to wytrzymalam tydzień z codziennym odkurzaniem i myciem
Pochwal sie babci sposobem na plamy ;) ?
Lu umazana wyglada równie pięknie jak wersja czysta jak łza :D
babcia zdradzić nie chce, znam jedynie biedronkowy odplamiacz oxy którego używa, ale u nas nie działa takich cudów!!
UsuńŚwietnym sposobem na marchewkowe i inne trudne plamy, tyle że świeże, jest zimna woda i żel pod prysznic z avonu:) schodzi od razu bez szorowania itp. Na te bardzo oporne, których nic nie chce ruszyć moja szwagierka poleciła ostatnio...domestos... odrobina na wacik i w plamę. Jeszcze nie stosowałam, ale podobno rozprawia się nie tylko z zarazkami;)
OdpowiedzUsuń